Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wołowina. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wołowina. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 20 lipca 2015

Watrobka na gruszkach w sosie balsamicznym



Watrobka nie musi byc nudna i nie musi smakowac jak opony. Nie zawsze musi byc duszona z cebula i podawana z chlebem, choc oczywiscie jest duzo amatorow tego dania. Ja wole ja w bardziej wykwintnym wydaniu. Ostatnio znalazlam przepis z kuchni francuskiej na bajeczna watrobke, ktora robi sie w pare tylko minut. Jest to prosty przepis na danie, ktore spokojnie mozna zaserwowac podczas przyjecia, lub jako niedzielny obiad. Nie wymaga zadnych skomplikowanych umiejetnosci kucharskich. Ot, cos wprost dla mnie, duzy efekt malym nakladem srodkow
J


Skladniki na 2 duze porcje:
700 g watrobki wolowej
2 duze, dojrzale, soczyste, gruszki
1 cebula biala
30 g miodu
40 ml octu balsamicznego
50 ml sosu z granatow
sol
pieprz
Watrobke myjemy i krolimy w plastry o grubosci 1-1,5 cm. Osuszamy recznikiem papierowym i obsypujemy sola i pieprzem z dwoch stron. Odstawiamy.
Cebule siekamy w naprawde drobniutka kosteczke. W tym samym czasie nagrzewamy patelnie na srednim ogniu, wrzucamy na nia miod i mieszamy czekajac, aby sie niec skarmelizowal, nastepnie dodajemy ocet i sos z granatow. Dorzucamy do tego cebule i czekamy az wszystko zredukuje sie o 1/3. Gruszki obieramy ze skorki i tniemy na cwiartki. Gdy juz sos nieco sie zredukuje, wrzucamy do niego gruszki i dusimy w sosie okolo 10 minut, w tym czasie sos powinien zredukowac sie do konsystencji syropu. Na koniec doprawiamy pieprzem i sola. Pamietajmy przekladac gruszki z jednej strony na druga, aby rownomiernie nasiakly sosem.
Po umieszczeniu gruszek na patelni, zabieramy sie za smazenie watrobek. Mozemy uzyc do tego patelni teflonowej, wtedy nie potrzebujemy tluszczu lub zwyklej i w tym wypadku lepiej jest uzyc nieco oleju, tak aby zwilzyc jej powierzchnie. Patelnie rozgrzewamy do dosc wysokiej temepratury, gdy ja juz osiagnie, ukladamy watrobki i smazymy 3 minuty na kazdej stronie.
Na talezu ukladamy gruszki, polewamy je sosem, ktorym dodatkowo mozemy takze udekorowac talerz. Na gruszkach ukladamy usmazone watrobki i dekorujemy sosem. Na sama gore kladziemy rozmaryn i serwujemy gorace.
Do tego dania pasowac bedzie salatka z rukoli, pieczonych burakow, mozarrelli i gotowanego w osolonej wodzie peczaku. Wszystko doprawiamy winegretem i posypujemy swieza kolendra.

Smacznego!



wtorek, 14 kwietnia 2015

Strogonow czyli klasyczny francuski Boeuff Stroganoff



Przegladajac zawartosc zamrazalki natknelam sie dzis na piekny kawalek wolowiny, ktory az sie prosil o smakowite przyrzadzenie.
Ta potrawa kojarzy mi sie z moim weselem. Boeuff Stroganoff, lub jak to sie w gastronomii przyjelo Strogonow, podany byl okolo godziny 24 i smakowal wspaniale. Postanowilam odswiezyc sobie w pamieci jego smak. W internecie znajduje sie tak duzo wariacji tej potrawy, ze trudno jest wyszperac ta najbardziej oryginalna. Tak wiec pokusilam sie o zabawe w detektywa i przeszukalam szereg stron francuskich, ktore poprowadzily mnie na trop tego pierwowzoru, przygotowanego przez francuskiego kucharza Careme rosyjskiemu dyplomacie Pawlowi Stroganowowi…


Skladniki :
800g wolowiny (rumsztyk)
4 cebule
120g masla
1 lyzeczka oleju
200g malych pieczarek
1 cytryna lub 150 ml bialego wytrawnego wina
20g maki
1 lyzeczka cukru
200 ml tlustej smietanki
1 lyzka musztardy Dijon


Zacznijmy od wolowiny. Rumsztyk myjemy i osuszamy papierowym recznikiem a nastepnie kroimy na cienkie paski. Powinny miec ok 0,5 grubosci, 4 cm dlugosci i ok 1,5 – 2 cm szerokosci. Nastepnie siekamy cebule na drobna kosteczke. W garnku roztapiamy 20 g masla i olej (olej zapobiega przypaleniu masla). Na goracy tluszcz wrzucamy cebule i mieszamy, cebula powinna smazyc sie wolno przez ok 7 minut.




Czas, ktory potrzebny jest cebuli na pelne rozwiniecie swych walorow smakowych wykorzystujemy do mycia grzybow i wyciskania cytryny. Gdy cebula jest juz gotowa, wlewamy do niej sok z cytryny i wrzucamy cale pieczarki. Wszystko mieszamy, przykrywamy i dusimy na wolnym ogniu przez 10 minut, czesto mieszajac.

Rownolegle w malym garnuszku rozgrzewamy 20 g masla i 20 g maki, tworzac zasmazke. Gdy maslo i maka polacza sie, dodajemy smietane i szybko mieszamy. Calosc redukujemy na bardzo niewielkim ogniu przez okolo 7-8 minut caly czas mieszajac. Pod koniec dodajemy sol i pieprz.


Zdejmujemy z ognia i dodajemy lyzke musztardy. Odstawiamy i zabieramy sie za smazenie miesa.
Zuzywamy do tego reszte masla. Tluszcz rozgrzewamy uwazajac, aby sie nie przypalil. Na goraca patelnie wrzucamy mieso i szybko smazymy.

Mieso jest pokrojone cieniutko, zatem nie potrzebuje dluzszej obrobki niz 30-50 sekund. Mieso zdejmujemy z ognia i dodajemy do niego smietane. Wszystko dobrze mieszamy, sprawdzamy czy jest wystarczajaco przyprawione, mozemy rowniez dodac niewielka ilosc slodkiej czerwonej papryki w proszku.

Podajemy gorace z gotowanymi ziemniakami a w wersji polskiej rowniez z kiszonym ogorkiem.
Pozostaje mi juz tylko zyczyc smacznego!


poniedziałek, 5 maja 2014

Swietokrzyskie kartacze - czyli "byki" mojej Babci


Niezapomniane „byki”, jak nazywa je moja Babcia… Potrawa przygotowana przez Nią jeszcze na długo przed moimi narodzinami. Nie pamiętam, kiedy pierwszy raz mi je podała, ale na pewno musiały zrobić na mnie wrażenie, bo od tego czasu wyczekiwałam na nie jak na zbawienie.
Babcia nie przygotowywała ich często, ich obecność na stole była zawsze czymś wyjątkowym. Cała rodzina zlatywała się do nich jak sępy na żer, ale Babcia zawsze dbała, aby jej wnusie najadły się pierwsze J
Sama potrawa pochodzi, jak moja Babcia, z rejonu Gór Świętokrzyskich i z tego co czytałam jest tam nadal obecna. Wiem też, że nadzienie może się różnić, jedni przygotowują kartacze z kiszoną kapustą i mięsem, inni z samym mięsem. Ja te z mięsem lubię najbardziej.
Dziś przygotowałam „byki” sama i niesamowicie jestem szczęśliwa, że udało mi się nie sprofanować tej ważnej dla mnie potrawy. Smakuje jak u Babci, no może prawie jak u Babci… J


Składniki:
2,5 kg obranych ziemniaków
2 duże cebule
0,5 kg mięsa mielonego wieprzowego
0,5 kg mięsa mielonego wołowego
słonina do wytopienia tłuszczu – najlepiej wytopić tłuszcz jeszcze przed przystąpieniem do pracy nad potrawą
sól
pieprz


tetrowa pielucha – najlepiej nie potraktowana kwiatkowym płynem do płukania J


Przygotowanie „byków” zaczniemy od farszu. W tym celu obieramy cebulę i kroimy w niezbyt drobne paski. Nie przykładamy się zbytnio bo i tak po obsmażeniu z mięsem wszystko zostanie zmielone. Na patelni rozgrzewamy smalec i smażymy cebulę, aż będzie miękka i uzyska złoty kolor. Następnie dodajemy całe mięso i smażymy mieszając jakieś 10 minut, aż będzie usmażone. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Przygotowujemy maszynkę do mielenia mięsa i przepuszczamy nasz farsz. Po ukończeniu mielenia odstawiamy farsz na bok, niech trochę ostygnie.

Teraz przechodzimy do byków. Na początek obieramy ziemniaki – jak widzicie powyżej wagę ziemniaków podałam już po ich obraniu – następnie myjemy i oddzielamy 0,5 kg, które nastawiamy do ugotowania. Resztę ziemniaków tarkujemy na papkę (tarka w gwiazdki jak na placki ziemniaczane).
Gdy całe 2 kilo ziemniaków zamienimy już w wodnistą papkę nadejdzie czas na odciskanie z nich soku. Tutaj przyda nam się tetrowa pielucha. Ziemniaczaną papkę przelewamy do pieluchy a następnie przy pomocy silnych – najlepiej męskich rąk – odciskamy cały sok tak, aby pozostały miąższ był zbity i lekko wilgotny.



 

Miąższ ziemniaczany wkładamy do miski, sok z ziemniaków zostawiamy aby chwilkę odstał, gdy gotowane ziemniaki będą już miękkie odcedzamy je i ubijamy lub mielimy na gładkie puree. Puree dodajemy do surowych ziemniaków, sok z ziemniaków ostrożnie wylewamy a osiadłą na dnie skrobię przekładamy do mieszanki ziemniaczanej. Wszystko solimy do smaku i mieszamy do uzyskania jednolitej konsystencji.

Na dłoni formujemy dość duży okrągły placek z mieszanki ziemniaczanej - grubości ok. 4 mm.  Na środku układamy dość sporo farszu i zamykając farsz w ziemniaczanym placku formujemy dłońmi kulę. Ugniatamy delikatnie uważając, aby farsz był szczelnie zamknięty w ziemniakach. Z tej ilości farszu i ciasta ziemniaczanego powinno wyjść od 10 do 13 dużych kartaczy.
Nastawiamy garnek z osoloną wodą, zagotowujemy i ostrożnie wkładamy byki. Woda powinna cały czas delikatnie bulgotać, nie wrzeć zbyt mocno, aby nie uszkodzić naszych kartaczy. Gdy byki zaczną wypływać na powierzchnię gotujemy je jeszcze ok. 3 -4 minuty, aby mieć pewność, że będą gorące w środku. Łyżką cedzakową wykładamy je delikatnie na talerz. Pamiętajmy, że kartacze wyciągane z gotowania są delikatne i łatwo można je uszkodzić, w miarę jak stygną ziemniaki robią się coraz twardsze dlatego po całkowitym ostudzeniu kartacze można przechowywać w lodówce lub zamrażalniku. Następnego dnia wystarczy takiego kartacza wrzucić na gorącą patelnię z tłuszczem, obsmażyć kilka minut, aby był w środku ciepły a na zewnątrz lekko przysmażony i gotowe!




Do podania kartaczy brakuje już tylko tłuszczu i skwarków. Najlepiej zrobimy przygotowując je zawczasu, aby potem już tylko go podgrzać i polać nim gorące kartacze tuż przed ich podaniem.




Palce lizać!!!!

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Tradycyjna, polska biala kielbasa


Biała kiełbasa, jak żurek, sernik i babka, są obowiązkowymi składnikami na wielkanocnym stole w każdym domu. Zdesperowana tym, ze „biała” jest dla mnie niedostępna, postanowiłam zrobić ją sama. Maszynę do mięsa mam, jelita kiedyś zakupiłam i czekały w zamrażalniku aż nadejdzie ich czas, tak wiec zabrałam się do roboty. Trochę byłam zestresowana tym, jak ta kiełbasa mi wyjdzie, bo wkońcu od tego zależą tegoroczne Święta ;) ale zakasałam rękawy i na kilka godzin przeistoczyłam się w masarza.
Wiecie co, wyszła mi genialna! Po ugotowaniu i rozkrojeniu nie topi się w hektolitrach wydobywającej się z niej wody, jest pełna mięsa a nie zwiększających masę kiełbasy dodatków i  nie jest tłusta. Po wystygnięciu jest nadal smakowita, nie zmienia się w pomarszczonego kiełbasianego mutanta. Muszę przyznać, że udało mi się zrobić kiełbasianą perfekcję J Aby wszystkich, którzy chcą spróbować jeszcze bardziej do tego zachęcić, muszę powiedzieć, że wcale nie było trudno. Skoro nawet taki początkujący masarz jak ja dał radę, to wszyscy dadzą.Także podrasujmy w tym roku Święta swoją własną kiełbasą zanurzoną w domowym żurku!
Składniki na ok 5,4 kg kiełbasy:
310 g wołowiny – mielimy używając najmniejsze sito
310 g wołowiny na gulasz – mielimy używając najmniejsze sito
1400 g karkówki wieprzowej – mielimy używając średnie sito
800 g szynki – mielimy używając największe sito
180 – 200 g słoniny – mielimy używając średnie sito
80 ml zimnej wody
10 g czosnku – przepuszczamy przez praskę
4 g pieprzu
4 g majeranku
45 g soli
jelita wieprzowe
Przygotowanie mięsa:
Jelita dokładnie myjemy i zostawiamy, aby moczyły się w wodzie. Wszystkie rodzaje mięs musimy zmielić  w maszynce używając przy tym różnych rodzajów sit, na początek jednak usuwamy z mięsa kości, jeśli takowe się znajdują i kroimy je w dość dużą kostkę. Mielenie zaczynamy od wieprzowiny. Gdy będzie już zmielona, dodajemy do niej zimną wodę i bardzo dobrze mieszamy, aby woda połączyła się z mięsem. Następnie mielimy pozostałe mięsa i dodajemy do wieprzowiny.
Do mieszanki mięs dodajemy przyprawy. Ich ilość zależy od indywidualnych upodobań, dlatego też najlepiej jest smakować podczas doprawiania. 
Napełnianie jelit:
Mokre jelito naciągamy na zmoczoną końcówkę do wyrabiania kiełbas. Ważne jest, aby jelita cały czas były mokre i łatwo naciągały się, jak również schodziły z końcówki – to zapobiega dziurawieniu jelit.
Nie związujemy jelita na końcu, lecz zostawiamy ok 4 cm zwisającego z końcówki – pamiętajmy, że gdy uruchomimy maszynę, na początku w ślimaku nie będzie mięsa tylko powietrze, jeśli zwiążemy końcówkę flaka, powietrze nie będzie miało ujścia i napompuje jelita. 



Jelita napełniamy mięsem dość ściśle. Po napełnieniu jednego odcinka, skręcamy zwoje o dowolnej wielkości. Na końcach jelita zawiązujemy supeł lub zawiązujemy je przędzą. 


Kiełbasę w tym stanie możemy zamrozić, ugotować lub sparzyć i przechowywać w lodowce.
Parzenie kiełbasy polega na gotowaniu jej w wodzie o temperaturze 70-75 stopni przez około 25 – 30 minut, aż do momentu w którym kiełbasa osiągnie wśrodku temperaturę 68 – 70 stopni.
Każdy ma swój sposób obróbki „białej”, ja ugotowałam ją i zjadłam w mgnieniu oka J





sobota, 22 lutego 2014

Chilli con carne

(Przepis pochodzi z książki „Slow Booking”The Australia Women’s Weekly)


Znaczy „chilli z mięsem” i podobno tak naprawę nie jest meksykańskim daniem. Część źródeł mówi, że pochodzi z Teksasu. Jest aromatyczne i sycące. Nie wymaga dużych umiejętności kucharskich a efekt jest zawsze smaczny. Na pewno sprawdzi się na spotkaniach ze znajomymi i pogawędkach przy piwie.


Składniki na 6 porcji:
1 łyżka oliwy z oliwek
1-2 duże cebule
2 ząbki czosnku
750g mielonej wołowiny
1 łyżeczka kminu
1 ½ łyżeczki płatków chilli
250 ml wywaru z wołowiny
95g koncentratu pomidorowego
820g pomidorów z puszki
1 łyżka posiekanego świeżego oregano
800g czerwonej fasoli z puszki
kilka listków świeżej bazylii
6 tortilli
sól
śmietana
sałata

Na patelni podgrzewamy olej, wsypujemy drobno posiekaną cebulę i czosnek przeciśnięty przez praskę. Smażymy, aż cebula zmięknie. Teraz dodajemy chilli , kmin oraz wołowinę i czekamy, aż nabierze pięknego brązowego koloru. Następny krok to przeniesienie wszystkiego do garnka i zalanie wywarem wołowym, koncentratem pomidorowym oraz nieodcedzonymi pomidorami z puszki i zasypujemy orengano.

Na wolnym ogniu gotujemy potrawę ok. 1,5 godziny. Na 30 minut przed końcem gotowania dodajemy fasolę. Przyprawiamy też solą do smaku, jeśli jest taka potrzeba.

Przed podaniem posypujemy chilli con carne posiekaną kolendrą.

Serwujemy z podgrzanymi tortillami, śmietaną i sałatą. Tortille możemy zastąpić gotowanym ryżem.



czwartek, 20 lutego 2014

Balsamiczny udziec wołowy w porto

(Przepis pochodzi z książki „Slow Booking”The Australia Women’s Weekly)




Nazwa tego dania brzmi dumnie, czyż nie? Zapewnie każdy z Was myśli teraz, że trzeba z nim spędzić w kuchni długie godziny, poświęcając mnóstwo krwi i potu. Nic bardziej mylnego! Owszem danie jest czasochłonne, ale to przede wszystkim ze względu na długość gotowania. Przygotowanie jest tak proste, że aż absurdalne. Każdy, absolutnie każdy, może je zrobić. A potem przyjdzie przyjemność smakowania… Mmmm, aż ślinka cieknie!


Składniki na 6 porcji:

1 łyżka oliwy z oliwek
1,8 kg udźca wołowego
2-3 czerwone cebule (ok. 300 g)
2-3 gałązki selera naciowego (ok. 150 g)
125 ml rosołu wołowego
125 ml porto
60 ml octu balsamicznego
400 g pomidorów z puszki
2 gałązki świeżego tymianku
1 łyżka brązowego cukru
parę liści świeżej bazylii
2 łyżeczki startej skórki z cytryny
60 g zielonych lub czarnych oliwek


Udziec wołowy pokrójcie na duże części i przesmażcie na oliwie, aż osiągnie ciemny brązowy kolor. Następnie umieśćcie go w garnku wraz z cebulą, selerem, rosołem, porto, octem, nieodsączonymi pomidorami, tymiankiem i cukrem. Gotujcie na małym ogniu ok. 2 godzin, sprawdzając widelcem miękkość mięsa. Na 5 minut przed końcem dodajcie skórkę z cytryny, oliwki i bazylię.
Serwujcie z risotto, ziemniakami lub polentą.

Prosto i pysznie, już lepiej być nie może!



środa, 19 lutego 2014

Perfekcyjny T-bone steak z sosem grzybowym


Na filmach, w reklamach na zdjęciach a nawet w bajkach zawsze wygląda zjawiskowo. Z wierzchu pięknie przypieczony, lśniący, po przekrojeniu zaś kusi czerwonym, soczystym wnętrzem, obietnicą rozpływającej się w ustach miękkości i niebiańskiego smaku. Patrzy się na ten kawałek mięsa i pragnie wbić w niego zęby, są tylko dwa problemy: pierwszy to dostać idealne mięso, drugi to tego idealnego mięsa nie zepsuć... Zadanie numer jeden zostawiam Wam, spróbuję jednak Wam pomoc przy zadaniu drugim. Ćwiczyłam przygotowanie tego steak’a wiele razy. Mąż cierpiał jedząc przedobrzone„kapcie” lub niedosmażone krwiste „zwłoki”. Wkońcu jednak doszłam do wprawy i mogłam zakrzyknąć „VICTORIA”!
Wszystko tu musi być idealne, mięso dobrej klasy (bo kto stary zezwłok przeistoczy w soczyste cudo temu „konia z rzędem”), masło, olej i patelnia z grubym dnem a do tego czas - idealny czas smażenia i wykończenia w piekarniku.

Do naszego dania potrzebny nam będzie:
1 T-bone steak
1 duży ziemniak
50 gram świeżych grzybów
½ białej cebuli
60 ml śmietany kremówki (do gotowania)
5 łyżek masła
1 łyżka whisky
1 łyżeczka octu balsamicznego
sól morska
oliwa z oliwek


Jak się zapewnie domyślacie zaczniemy od ziemniaka. Aby się najeść musimy znaleźć jakiegoś dużego, a ten będzie potrzebował czasu, aby się upiec w piekarniku. Bo taki ziemniak jest według mnie najlepszy do steak’a. Jak juz znajdziemy olbrzyma na naszą miarę, musimy go umyć, nakłuć widelcem, nasmarować odrobiną oliwy z oliwek i obsypać solą morską. Tak przygotowanego wstawiamy do piekarnika na ok. 1,5 godziny w 200C (W dużej mierze czas będzie zależał od wielkości ziemniaka więc trzeba będzie sprawdzać. Upieczony ziemniak będzie miał złocistą skórkę i będzie się uginał pod naciskiem palca). Tak więc ziemniaka zostawiamy już w spokoju i czekamy, aż temperatura zrobi swoje.
Teraz zabieramy się za steak. Najpierw osuszamy go papierowym ręcznikiem, następnie oprószamy solą i pieprzem z dwóch stron.  Zaczynamy teraz nagrzewać piekarnik do 230C. Patelnię rozgrzewamy i wlewamy na nią 2 łyżki oliwy i dodajemy 3 łyżki masła. Oliwa jest niezbędna, aby masło nie zaczęło się przypalać. Gdy masło z oliwą zmieni kolor na delikatnie brązowy kładziemy na patelnię steak. Uważajmy na temperaturę, gdy zobaczymy, że masło staje się za bardzo brązowe, zmniejszamy ogień pod patelnią. Steak musi smażyć się przez 3 minuty, po tym czasie przewracamy go na drugą stronę i smażymy 2 minuty i jeszcze raz na pierwszą stronę i kolejne 2 minuty. Po tym czasie przekładamy steak na natłuszczoną blachę i wstawiamy do piekarnika na 8 minut. Pamiętajmy, że po wyjęciu z piekarnika steak musi odpocząć ok. 10 minut. Jest to czas niezbędny to rozprężenia mięsa i odpowiedniego rozprowadzenia soków w naszym steaku. Wiem, że część z Was uważa, że czekanie jest bez sensu i prowadzi tylko do wystygnięcia mięsa, lecz uwierzcie, jeśli zaczniemy go jeść zaraz po wyjęciu z piekarnika, będzie twardy i kompletnie niezjadliwy. Najlepiej jest obwinąć go w folię aluminiową i zostawić na te 10 minut, aby potem rozkoszować się boskim kawałkiem nieba.
W czasie gdy przyrządzam steak’a, mój ziemniak jest już gotowy. Niestety nie mam dwóch piekarników, więc muszę go wyjąć, aby zrobić miejsce na steak. Obwijam go zatem w folię aluminiową i odstawiam na bok a do piekarnika wstawiam steak. Gdy steak będzie odpoczywał po pieczeniu, wstawię ziemniaka do wyłączonego, ale ciągle gorącego piekarnika, aby nie stracił swego ciepła.
Przechodzimy do sosu grzybowego z whisky. Najpierw cebula – kroimy ją w drobną kosteczkę i smażymy na łyżce masła. Pilnujemy jej, bo ma się zeszklić ale nie zrumienić. Następnie wrzucamy grubo pokrojone grzyby i smażymy 5 minut. Teraz czas na whisky. Wlewamy i czekamy trochę, aby alkohol odparował i został sam smak. Następnie dodajemy śmietanę i czekamy, aż całość się zredukuje. Gdy sos będzie już gęsty, dodajemy łyżeczkę octu balsamicznego. Uwierzcie, smak napewno na tym zyska. Same grzyby i śmietana mają dość słodkawy smak, który musi zostać przełamany czymś kwaskowym, ocet balsamiczny perfekcyjnie się do tego nadaje. Mieszamy i odstawiamy.

Na talerzu kładziemy naszego steak’a, koło niego przekrojonego na pół ziemniaka. Sosem polewamy mięso i kładziemy na szczycie gałązkę świeżego rozmarynu.

Do takiego dania trzeba podać dobre wino, ja polecam: Blason d’Issan 2010 lub Dominique Laurent Gevrey Chambertin 2006